sobota, 16 września 2017

Kategorie miłości | Rozdział 1

N/A: Opowiadanie przeniesione z bloga. Dawne Hot Chocolate. Piszę je od nowa (poprzednia forma była jeszcze gorsza od tej xd). Muszę na nowo przyzwyczaić się do pisania ff. Ostatnio zajmowałam się głównie swoimi wymyślonymi bohaterami. Mam nadzieję, że aż tak źle nie jest. Ostateczną ocenę pozostawiam Wam. :3


Prószyło popielem z nieba i szkliły się stalowo deszczowe krople, ciskane ku przejrzystej parasolce, pod którą skryty Shindy, przemykał pospiesznie przez dziedziniec w cieniu szkoły, rozpostartej masywnie wszerz, celującej przytłaczająco w chmury.
Dyrektor nieco skrócony już wiekiem, z włosami gdzieniegdzie muśniętymi srebrem, wręczył mu plan zajęć.
Shindy krążył przymglonym labiryntem, zdającym się nie mieć końca.
— W takim tempie chyba do jutra nie znajdę tego pokoju… — westchnął.
— Shindy-san?
— Tak? — Odwrócił się i chłopak — energiczny, uśmiechnięty szeroko, że aż przyjemne ciepło się po mentalnym sercu rozlewało — podszedł do niego, zachwytem patrząc wprost w Shinową twarz.
— Jesteś bardziej uroczy niż sobie wyobrażałem! Chodź, wezmę twój bagaż.
— Nie, nie trzeba, dam sobie radę. — Shindy nie zdążył chwycić za rączkę walizki — już tkwiła w palcach nieznajomego.
— Shin-chan nie będzie się przemęczać.
Pociągnął go za rękę, a stanowczość gestu wydała się odrobinę kontrastowa do jego drobnej postury. Pokój był brzoskwiniowy. Po prostu brzoskwiniowy i miał jasne meble. Trudno było określić czy jest to blada kawa z mlekiem, czy jeszcze inna barwa.
Chłopak — temperamentem i wyglądem bardziej pasujący do chłopca — zostawił bagaż przy schludnie pościelonym łóżku i Shindy mógł zobaczyć, jak złocą się w świetle tlenione włosy.
— Jestem Yoichi. Tak bardzo się cieszę, że jesteś moim współlokatorem!
Shindy uśmiechnął się subtelnie, onieśmielony tym zainteresowaniem.
— Ojej, uśmiechaj się częściej! Wtedy jesteś jeszcze piękniejszy. — Coraz bardziej zawstydzał, wpatrzony w Shinyę w zauroczeniu, tym rozkosznym, połyskującym świeżą iskierką w oczach. — Musisz być zmęczony. Wykąp się i połóż, to ci dobrze zrobi. Tam jest łazienka.
— Dziękuję.
Woda szumiała strumieniem, obmywając zmęczone ciało, rozluźniając mięśnie. Tego potrzebował. Kiedy wyszedł, Yoichi nadal patrzył tym zachwytem, którego Shindy nie rozumiał.
— Mogę cię uczesać?
— Um… No dobrze — zgodził się, siadając na łóżku.
Czesał go delikatnie, nie chcąc sprawić mu bólu. Ostrożnymi gestami zsunął powieki Shindy’ego w słodkiej przyjemności. Uwielbiał dotyk na swoich włosach, uwielbiał stroszenie palcami, drapanie…
— Gotowe.
— Dziękuję.
— Jutro oprowadzę cię po szkole. — Yoichi ułożył się w swoim łóżku i jeszcze przez chwilę patrzył na Shindy’ego, jak podchodzi do okna i siada na parapecie. — Nie siedź za długo, dobrze? Musisz się wyspać.
Chłopak uśmiechnął się do niego i Yoichi wtulił się w poduszkę, szepcząc jeszcze “uroczo” na co Shin zaśmiał się cicho, by ten go nie usłyszał. I spojrzał na widok za szybą, na atramentowe niebo, na las szeleszczący podmuchem wiatru.